środa, 3 lipca 2013

Głębia 2

Dedyka dla Lavi_Ender, Amiry i tego kto zgadnie kogo potomkinią jest Celine.           

                        Głębia
Po krótkim, niespokojnym, oraz wcale nie dającym ukojenia śnie, wstałam, wcale nie czując miłego poczucia wypoczynku. Mara dzisiejszej nocy była pełna niepokoju, strachu. Kiedy ją zobaczyłam, wiedziałam już kim jestem. Mówiła mi, bym skończyła tę grę, bo to jest moje przeznaczenie. Nie potrafiłam ruszyć się choćby na krok, nawet zgiąć jednego palca starannie wypielęgnowanej dłoni. Rozglądałam się tylko po pięknej komnacie. Księżycowe światło wpadało doń przez kopułę, która zdawała się być ze szkła… W jednym momencie coś u góry niej drgnęło i cały materiał zaczął się spadać. Centralnie na moją głowę. Wtedy się obudziłam.
***
A tak w ogóle, czy wspominałam wam już ja wyglądam? Mam włosy koloru karmelowego blond, oczy szaro-srebrne, które czasem mienią się błękitem. Jestem dosyć wysoka. Ludzie mówią mi też, że jestem szczupła. Średnio im w to wierzę. Jeśli chodzi o cechy charakteru, hmmm… tak, to chyba przemilczę… Przez całe liceum byłam największym kujonem w szkole, ale przy nim zachowuję się zdecydowanie odważniej.
Aha, jeszcze moje imię. Nazywam się Celine Moon.
***
Nie wiedziałam w co się ubrać, postanowiłam więc, że wybiorę się do sklepu.
Przymierzałam chyba z tuzin sukienek, lecz żadna nie była odpowiednia. Za duża, za mała, zbyt szeroka, za obcisła. Zaczęłam się frustrować, że nie mogę znaleźć nic odpowiedniego. Postanowiłam więc, iż wejdę do ostatniego sklepu- Tally Weil’a. Gdy tylko przekroczyłam próg pomieszczenia, poczułam przypływ adrenaliny. Chwilę po tym serce zaczęło mi bić szybciej na widok sukienki idealnej. Miała ona kolor fioletowy. Od góry dość opięta, delikatnie marszczona, zaś od dołu puszczona luzem. Prezentowała się bardzo dobrze i na wieszaku, i na mnie, dlatego kupiłam ją.
***
Gdy przekroczyłam próg domu, uświadomiłam sobie, że właśnie minęła trzecia, toteż zjadłam obiad.
Potem próbowałam zająć się jakąkolwiek inną czynnością, niż myślenie o nim. Surfowanie po Internecie, pisanie smsów z koleżanką, czy nawet czytanie książki, lub oglądanie telewizji- nie były w stanie odciągnąć mojej uwagi. Postanowiłam zacząć przymierzać sukienkę. Pasowała tak idealnie, jakby ktoś szył ją na miarę… A może właśnie tak było?- myślałam przypominając sobie szarooką blondynkę, sprzedawczynię w tamtejszym sklepie. Jej wzrok był bardzo podejrzliwy, a spojrzenie jakby przeszywające, ale takie… nieludzkie…?
To, jak promieniowała od niej moc, zauważyłby każdy głupi.
Tak bardzo pogrążyłam się w rozmyślaniach, że nie zauważyłam kiedy wybiła godzina dziewiąta wieczór, co oznaczało, iż dzielą mnie tylko zaledwie trzy godziny, od spotkania z nim.
Szybko zjadłam małą kolację,  a potem zaczęłam się przygotowywać. Umyłam, a potem ułożyłam moje kręcone już włosy. Zapięłam je od tyłu srebrno-fioletową spinką od prababci. Było na niej wyryte srebrne S. Gdy tylko jej dotknęłam, usłyszałam naglący, lecz piękny głos: TO JUŻ DZIŚ! ZEMŚCISZ SIĘ ZA EONY TWOICH PRZODKINI! UMRZESZ, LECZ JAKO BOHATERKA! – był on dziwnie znajomy…
Przestraszyłam się nieco tym, że słyszę głosy, ale uznałam, że to na pewno efekt stresu i zmęczenia, przez które przeszłam dzisiejszego dnia. Założyłam fioletową sukienkę i czarne szpilki, po krótkim zastanowieniu postanowiłam również założyć granatowe, cieniutkie bolerko. Tak ubrana, postanowiłam wsiąść w samochód, by wyruszyć w drogę do Wielkiego Kanionu. Po dwóch i pół godzinie dotarłam na miejsce. Zaczęłam się rozglądać za ukochanym, lecz nigdzie nie było go widać. Jedynym człowiekiem oprócz mnie w pobliżu był stary dozorca, który po cichu szeptał do wiatru: „Kolejna daje się nabierać na jego gierki?”.
Zdezorientowana nie wiedziałam o co mu chodzi. Wtedy właśnie wszystkie moje myśli rozwiał Zeus, który pojawił się znikąd. Wyglądał jeszcze piękniej niż wczoraj, co prawie graniczyło z cudem. Kiedy tylko mnie ujrzał rzucił się biegiem, by złapać mnie w ramiona, prawie pozbawiając tchu. Pocałował mnie potem tak namiętnie, że aż zakręciło mi się w głowie.
- Co dziś będziemy robić?- Zapytałam, starając się by mój głos zabrzmiał seksownie.
- A co byś chciała, kochanie…?- Odparł Zeus, uśmiechając się szeroko, po czym dodał:- Jeżeli myślisz o tym samym co ja to chętnie, jednakże dwie i pół godziny to dość sporo. Pozwól zatem, iż pokażę ci szybszą drogę…- Pstryknął, a mój malutki samochodzik zniknął.- Chwyć moją rękę mocno, jakby to był twój jedyny ratunek.
Wykonałam wszystko o co prosił, co on nagrodził błyskiem swoich bardzo  czystych zębów.
-Zamknij oczy, kochanie.
Po chwili poczułam na swoich wargach jego usta, które były delikatne jak płatki róży. Jakby pieszczot nie było dość, mój  kochanek, zaczął gładzić mnie ręką po plecach, schodząc coraz niżej, lecz gdy zeszły- jak na mój gust- za nisko, podciągnęłam jego rękę bardzie w górę. Nagle, gdy pieszczoty osiągnęły swoje apogeum, jego pocałunek stał się jeszcze namiętniejszy. Otworzyłam oczy i zobaczyłam, że jestem w swoim domu i leżę obok wtulając się w niego na moim własnym łóżku.
-Chcesz tego?- zapytałam, a gdy on kiwnął głową, zaczęliśmy się kochać.
***
- Kocham Cię- wyszeptałam do jego ucha.
- Wiem. Też Cię kocham, właśnie dlatego nie możemy być razem.- Po jego słowach poczułam jakbym dostała pięścią w brzuch.- Chodzi o to, że jeżeli Hera się dowie, zniszczy Cię.
- Nie przeszkadza mi to.
***
Po tej rozmowie i pamiętnym wieczorze spotkaliśmy się raz jeszcze. Wtedy poprosiłam Cię o dar latania. Zgodziłeś się. Dałeś mi go wraz z onyksowym pierścieniem, który przyjęłam.
- Będzie Cię chronił, przed prawie wszystkim.- Mówiłeś.
***
Kilka dni potem przestałeś do mnie przychodzić. Zostawiłeś mnie samą. Postanowiłam wybrać się do Los Angeles, bo zdradziłeś mi, ze tam jest Podziemie. Chciałam porozmawiać tam z Hadesem. Wszystko szło dobrze, dopóki, nie musiałam przekroczyć mostu przez Tartar. Wydawało mi się to banalne, więc skoczyłam prosto do dziury, z zamiarem przelecenia nad nim.
Wtedy usłyszałam w głowie głos Hery: -Nigdy już nie poderwiesz mojego męża!
***
Nagle zaczęłam spadać w bezdenną otchłań. Była bardzo podobna do Kanionu, który tak często odwiedzałam.
-Dlaczego mnie przed nią nie ochroniłeś? – Wołałam patrząc w stronę Zeusa.- Nie mogłeś? Dlatego twojego serca też NIKT nie ochroni, przed rozpadem na kawałki!- Zawołałam, uświadamiając sobie czym jest pierścień, pospiesznie go zdejmując i rzucając w dół. Potem usłyszałam głośne: NIEEEE!- gdzieś z góry. A w głowie znany mi już ton: - Brawo córko, udało Ci się. Niestety musisz umrzeć, ale dobrze się spisałaś. Jestem z ciebie dum… - usłyszałam jeszcze przed straceniem świadomości. Na wieczność.
The End
No i jak się podobało? Mam nadzieję ,że bardzo.

Pozdrawiam, Annabeth1999.