Dawno to już temu było,
Lecz się oka nie zmrużyło,
Czytając historię tę,
Myśląc, jak to było, hę?
Atena z Zeusa głowy wyskoczyła,
Czy też może się z nim biła,
Kora, Demeter córkę stanowiła,
Czy może coś przykrego o niej mówiła?
Mówiąc szczerze, nie wiedziałam,
Czym się różni Hades od Aresa,
Póki książek tych nie przeczytałam,
By postawić temu kresa.
Byłam mądra odwrotnie myśląc, że Posejdon żony nie posiada,
Nie rozsądną stanowiłam niczym najada.
Naprawdę nie wiem co by się stało,
Gdyby na mym miejscu tych książek się nie przeczytało.
Mitologii na pewno miałabym dość,
Od zawsze dawałaby mi w kość.
Na szczęście książki te przeczytałam,
Opowieści starożytne greków i rzymian poznałam.
Mam nadzieję, że wam się spodobało. Wyraźcie to w komentarzach. :D
niedziela, 29 lipca 2012
wtorek, 3 lipca 2012
Kamienna łza 1
Mieszkanka domku numer dziesięć spojrzała na niego ze zdumieniem.
- Co to jest ,,kamienna łza”?-zapytała Amandla, przełykając łzy.
- Wytłumaczyłbym Ci to, ale uważam, że Lisy zrobi to o niebo lepiej ode mnie.- stwierdził centaur, spoglądając w oczy córki Afrodyty ze współczuciem.
- A więc nie wiesz?- zapytała wywołana przez Chejrona.
- Jak pyta, to chyba znaczy, że nie wie, prawda?- zapytał zdenerwowany brat Amandli, Ian, który jako jeden z nielicznych przeżył wojnę, nie odnosząc większych strat.- Więc może jej łaskawie powiedz?
- No, cóż… Kojarzysz Gaję, z którą wygraliśmy tę wojnę?- powiedziała Lis.
- To, że jestem blondwłosą córką Afrodyty, nie zmniejsza mojego intelektu!- wrząsnęła zwykle spokojna Amie.- Tak, kojarzę- dodała bardziej opanowana.
-Więc ona… eee…po każdej przegranej wojnie, roni jedną łzę, którą można wykorzystać do uzdrowienia śmiertelnie chorej lub zawieszonej w krytycznym stanie osoby, jak Daniel. Nazywamy ją kamienną, bo Gaja jest przecież boginią ziemi.- wydusiła z siebie Lisy. Zauważyła, że oczy jej przyjaciółki rozbłysły chorobliwym blaskiem, więc dodała szybko: – Ale zdobycie łzy, jest prawie graniczące z cudem. Nie udało się to nikomu. Nawet Zeusowi, gdy chciał ją pozyskać dla swojego syna, Analini’ego, który właśnie kończył trzynaście lat i miał zapalenie płuc, a wtedy nie było lekarstw, jak teraz. Niestety, ta historia nie kończy się szczęśliwie, gdyż potomek króla bogów umarł. Pomogłam? – zakończyła swój monolog córka Ateny.
- Tak jeśli chciałaś wprowadzić moją siostrę w depresję!- krzyknął wzburzony Ian.- Amandlo zrobię Ci gorącej czekolady.- zakończył syn Afrodyty, takim tonem, jakby miał ochotę, na uduszenie przedówczyni gołymi rękami. Ze złości, jego oczy zdawały się przybrać barwę ciemnego, burzowego granatu.
- Dziękuje braciszku. Tak, pomogłaś mi, jeśli chodzi o wyjaśnienie. Natomiast podnoszenie na duchu, musisz trochę poćwiczyć. Baaa… Nawet bardzo- powiedziała Am., patrząc smutno na przyjaciółkę.
- Przestańcie sobie docinać, herosi. Musimy zjednoczyć się po tej tragedii, a nie atakować siebie nawzajem.- stwierdził centaur.- Kiedyś powstała przepowiednia na temat kamuennej łzy. Oto ona:
Kamienną łzę, zdobędzię ten,
Kto z gołębiem współpracować będzie,
Przeszkód spotkają co niemiara,
Pomóc wtedy może tylko wiara,
Żeby wyprawa powiodła się,
Pójść musi ten co kochał mnie.
Tych słów nie wyrzekł jednak Chejron, jak tego wszyscy się spodziewali. Powiedział to… Daniel. Amandla patrząc na centaura, zadawała milczące pytanie: Jak to możliwe?, unosząc brwi. Do akcji wkroczyła wyrocznia delficka.
- Czasami zdarza się, że słowa wypowie nieboszczyk, którego one się tyczą. W tym przypadku syn Apolla.- powiedziała Rachel.
Nagle wszyscy zauważyli, że chłopak Amandli na coś wskazuje. Lecz tą osobą nie była RED*. To była Amie.
- A więc wiemy już kto poprowadzi misję. Tą osobą będzie córka Afrodyty. Pozostaje tylko pytanie: Kogo weźmie ze sobą?- oświadczył centaur, patrząc dociekliwie na Amandlę.
- Kiedy będę musiała wyruszyć, by zdążyć go uratować?- zapytała dowódczyni misji skupiona.
- Najpóźniej jutro w południe, ale członków misji musisz wybrać do jutra rano, żeby zdążyli się przygotować.- odpowiedział jej Chejron. – Jeszcze jedno- najlepiej będzie kiedy na wyprawę pójdzie ten, kto chociaż przez chwilę, kiedykolwiek, kochał Daniela. Wtedy łatwiej będzie ją wykonać.
- Czyli może pójść jakaś połowa dziewczyn z obozu- dodała Clarisse, ale widząc minę Amie, zdążyła ugryźć się w język i dopowiedzieć.- Oczywiście, to, kogo wybierze nasza przyjaciółka, zależy wyłącznie od niej i przepraszam za niedelikatność.- to ostatnie wypowiedziała tworząc palcami cudzysłów w powietrzu. Miała twarz bardzo podobną do swojego ojca, Aresa, ale teraz wydawała się spokojna.
- Zgłaszam się na ochotniczkę. Nie mogłam i nie kochałam, twojego chłopaka, Amandlo, ale czuję, że muszę wybrać się z tobą.- powiedziała jakaś dziewczyna. Wszyscy spojrzeli w jej stronę. Uśmiechnęła się szeroko. To była…Wyrocznia. Chejron właśnie chciał zaprzeczyć, powiedzieć, że nie pozwala na wyjazd, ale na ziemi zmaterializował się Apollo.
- Ona musi pójść z Amandlą. Tylko jeśli ona z nią pójdzie, misja się wypełni i ma wtedy szansę na powodzenie.- powiedział władczym i spokojnym tonem, jakby wyjaśniał coś nie liczącemu tysiące lat centaurowi, ale rozgoryczonemu pięciolatkowi.- Córko Afrodyty, czy zgadzasz się, żeby Rachel wyruszyła z tobą?- zwrócił się do Amie.
- Tak, oczywiście, jeśli tylko chcesz, możesz się ze mną zabrać- odpowiedziała mu pytana z przestrachem, jakby bała się, że jak mu odmówi, będzie on na nią zły.- Mam tylko jedno pytanie- czy nasza Wyrocznia liczy się jako członek wyprawy, czy też mogę dobrać sobie jeszcze dwójkę towarzyszy? To ważne, ponieważ wtedy muszę zawęzić listę kandydatów.
- Tak, Rachel liczy się jako uczestnik misji, więc musi Ci pomagać, a ty możesz dobrać tylko jedną osobę.-odpowiedział jej centaur. Popatrzył w oczy córce Afrodyty. Spodziewał się zobaczyć w nich smutek i strach, ale zobaczył tylko podekscytowanie i dziką nadzieję, jakby była prawie pewna wygranej. Cieszył się z tego, gdyż nie lubił, kiedy któryś z jego podopiecznych smucił się.- Amandlo, przyjdź proszę dzisiaj po kolacji do mnie, abyśmy mogli przedyskutować misję. To samo dotyczy Ciebie, Rachel.
- Oczywiście Chejronie.- odpowiedziała mu Wyrocznia z uśmiechem.
- Dobrze. Aha, jeszcze jedno-gdzie będzie przebywał Daniel?- zapytała Amie.
- Daniel będzie przebywał w szpitalu w Wielkim Domu, pod moją opieką. Jeśli i jak tylko będziesz chciała go odwiedzić-możesz przyjść- odpowiedział jej na pytanie dyrektor obozu.
niedziela, 1 lipca 2012
Kamienna łza (Prolog)
Dla Pallas Ateny i Chione. To moje pierwsze opowiadanie prowadzone w trzeciej osobie, więc powiedzcie mi co jest źle.
Patrzyła w jego brązowe oczy. Syn Apolla odchodził. Myślała, że ma go już nigdy nie spotkać. Jednak nie chciała w to uwierzyć. Nadziei nikt nie mógł jej pozbawić.
Gdy rozejrzała się dookoła, zobaczyła pola tonące w śniegu. Około dwóch setek herosów, leżało martwych lub ciężko rannych na ziemi. Ich ciała zdawały się być podeptane, choć dopiero co upadły, lub były tam zaledwie od kilku minut. Mimo tego iż udało im się zjednoczyć dwa obozy i zwyciężyć Gaję, Daniel umierał. Miała umrzeć dokładnie jedna piąta z tysiąca herosów, a on był tym dwusetnym. Jego śmierć dała pewność wygranej. Przepowiednia się wypełniła. Mimo to Amandla miała nadzieję, że on to przeżyje. Nie wiedziała jeszcze jak trudne będzie pozyskanie dla niego życia.
- Amie, kochana, podejdź tutaj- powiedziała Lisy, córka Ateny. Potrząsnęła blond lokami i spojrzała na nią szarymi oczami.- Wiesz co mówiła przepowiednia. To ON był tym dwusetnym herosem.
-Wiem, a zarazem wydaje mi się, że nie. Musimy przeliczyć ciała.-powiedziała córka bogini piękności z wyraźnym smutkiem w głosie.
-Naprawdę chcesz to zrobić!?- spytała córka bogini mądrości z wyraźnym smutkiem i zarazem obrzydzeniem w głosie. Pobrzmiewała tam też nuta litości i współczucia, co do przyjaciółki.
-Tak, bo uważam to za konieczne.- odpowiedziała jej z bólem córka Afrodyty. W głosie Amandli słychać było coś na kształt nadziei, jakby wierzyła, że syn Apolla nie był tym ostatnim zabitym.
Jak powiedziała, tak zrobiły. Po kolei sprawdzały puls wszystkim obozowiczom.
- Podzielmy się ciałami tak będzie szybciej.- odezwała się córka Ateny, patrząc ze współczuciem na przyjaciółkę.
Po jakimś czasie Am. zapytała:
- Ile poległych naliczyłaś?
- Sześćdziesiąt osiem rzymian i trzydziestu jeden greków, bez twojego chłopaka. A ty?- spytała łagodnie Lisy.
- Czterdziestu trzech rzymian i pięćdziesięciu siedmiu greków, nie licząc z Danielem.- powiedziała Amandla, z takim bólem, jakby coś rozrywało ją od środka. Córka żony boga kowali potrząsnęła czarnymi włosami. Spojrzała na przyjaciółkę zrozpaczonymi oczami, które zdawały się zmieniać kolor.
- Wiedziałam, że coś pójdzie nie tak, jak powinno.- powiedziała Amie.
Gdy nagle wydarzyło się coś, co diametralnie zmieniła całą sprawę. Dziewczynom ukazał się okropny widok. Za nimi, centralnie po drugiej stronie strumyka, ktoś leżał. Amandla spojrzała w jej kierunku i rozpoznała w niej swoją rzymską siostrę. Milene właśnie umarła. Dosłownie przed sekundą. A. wybuchła płaczem. Nie dość, że miała stracić chłopaka, utraciła siostrę? Czy tego nie było za dużo?
- Jeśli ona umarła, to Daniel nie! Z Milene byłoby dokładnie jedna piąta z tysiąca herosów. Co oznacza, że jest szansa na uratowanie syna Apolla.- powiedziała Lis. Kiedy tylko skończyła mówić, przygalopował Chejron.
- Ilu zginęło?- zapytał.
- Dwie setki. Plus jako dwusetny pierwszy kona teraz chłopak Amandli.- wyliczała Lisy.
- Co? Nie możemy pozwolić, żeby umarł!- krzyknął centaur.- Gdzie on jest?
- Tutaj za strumykiem.- powiedziała Am., wskazując na swojego chłopaka.- Czemu nie możemy pozwolić mu na… śmierć?- wydusiła.
- Bo, gdy umrze nie wygramy tej wojny. Na razie zatrzymam go w takim stanie w jakim jest na dwa tygodnie. Później będziemy się zastanawiać jak go wybudzić. Bo istnieje tylko jeden sposób. Musi wypić kamienną łzę.
Patrzyła w jego brązowe oczy. Syn Apolla odchodził. Myślała, że ma go już nigdy nie spotkać. Jednak nie chciała w to uwierzyć. Nadziei nikt nie mógł jej pozbawić.
Gdy rozejrzała się dookoła, zobaczyła pola tonące w śniegu. Około dwóch setek herosów, leżało martwych lub ciężko rannych na ziemi. Ich ciała zdawały się być podeptane, choć dopiero co upadły, lub były tam zaledwie od kilku minut. Mimo tego iż udało im się zjednoczyć dwa obozy i zwyciężyć Gaję, Daniel umierał. Miała umrzeć dokładnie jedna piąta z tysiąca herosów, a on był tym dwusetnym. Jego śmierć dała pewność wygranej. Przepowiednia się wypełniła. Mimo to Amandla miała nadzieję, że on to przeżyje. Nie wiedziała jeszcze jak trudne będzie pozyskanie dla niego życia.
- Amie, kochana, podejdź tutaj- powiedziała Lisy, córka Ateny. Potrząsnęła blond lokami i spojrzała na nią szarymi oczami.- Wiesz co mówiła przepowiednia. To ON był tym dwusetnym herosem.
-Wiem, a zarazem wydaje mi się, że nie. Musimy przeliczyć ciała.-powiedziała córka bogini piękności z wyraźnym smutkiem w głosie.
-Naprawdę chcesz to zrobić!?- spytała córka bogini mądrości z wyraźnym smutkiem i zarazem obrzydzeniem w głosie. Pobrzmiewała tam też nuta litości i współczucia, co do przyjaciółki.
-Tak, bo uważam to za konieczne.- odpowiedziała jej z bólem córka Afrodyty. W głosie Amandli słychać było coś na kształt nadziei, jakby wierzyła, że syn Apolla nie był tym ostatnim zabitym.
Jak powiedziała, tak zrobiły. Po kolei sprawdzały puls wszystkim obozowiczom.
- Podzielmy się ciałami tak będzie szybciej.- odezwała się córka Ateny, patrząc ze współczuciem na przyjaciółkę.
Po jakimś czasie Am. zapytała:
- Ile poległych naliczyłaś?
- Sześćdziesiąt osiem rzymian i trzydziestu jeden greków, bez twojego chłopaka. A ty?- spytała łagodnie Lisy.
- Czterdziestu trzech rzymian i pięćdziesięciu siedmiu greków, nie licząc z Danielem.- powiedziała Amandla, z takim bólem, jakby coś rozrywało ją od środka. Córka żony boga kowali potrząsnęła czarnymi włosami. Spojrzała na przyjaciółkę zrozpaczonymi oczami, które zdawały się zmieniać kolor.
- Wiedziałam, że coś pójdzie nie tak, jak powinno.- powiedziała Amie.
Gdy nagle wydarzyło się coś, co diametralnie zmieniła całą sprawę. Dziewczynom ukazał się okropny widok. Za nimi, centralnie po drugiej stronie strumyka, ktoś leżał. Amandla spojrzała w jej kierunku i rozpoznała w niej swoją rzymską siostrę. Milene właśnie umarła. Dosłownie przed sekundą. A. wybuchła płaczem. Nie dość, że miała stracić chłopaka, utraciła siostrę? Czy tego nie było za dużo?
- Jeśli ona umarła, to Daniel nie! Z Milene byłoby dokładnie jedna piąta z tysiąca herosów. Co oznacza, że jest szansa na uratowanie syna Apolla.- powiedziała Lis. Kiedy tylko skończyła mówić, przygalopował Chejron.
- Ilu zginęło?- zapytał.
- Dwie setki. Plus jako dwusetny pierwszy kona teraz chłopak Amandli.- wyliczała Lisy.
- Co? Nie możemy pozwolić, żeby umarł!- krzyknął centaur.- Gdzie on jest?
- Tutaj za strumykiem.- powiedziała Am., wskazując na swojego chłopaka.- Czemu nie możemy pozwolić mu na… śmierć?- wydusiła.
- Bo, gdy umrze nie wygramy tej wojny. Na razie zatrzymam go w takim stanie w jakim jest na dwa tygodnie. Później będziemy się zastanawiać jak go wybudzić. Bo istnieje tylko jeden sposób. Musi wypić kamienną łzę.
Subskrybuj:
Posty (Atom)